Misterium Męki Pańskiej – Gdańsk 2007
Misterium Męki Pańskiej w 2007 roku było drugim, jakie udało nam zorganizować na ulicach Gdańska. Podobnie jak w poprzednim roku trasa prowadziła pod pomnik Poległych Stoczniowców. Trzy historyczne krzyże znajdujące się na tamtejszym placu dodawały Gdańskiego Misterium szczególnej wymowy.
W tym samym roku postanowiliśmy wydać album, w którym zawarliśmy nasze doświadczenia przemyślenia dotyczące Misterium gdańskiego z roku 2006 i Misterium, które nasi przyjaciele organizują w Wejherowie.
Mieliśmy świadomość, że z tym porywamy się na coś nowego. Jak w jednej publikacji pokazać to samo wydarzenie, rozgrywające się jednak w dwóch miejscach. Tradycja Kalwarii w Wejherowie sięga XVII wieku. Tam wszystko jest jasne, dlaczego jednak Gdańsk? Miasto w przeszłości w większości protestanckie, gdzie większe manifestacje o charakterze katolickim były wręcz zakazane.
Album „DROGA” Gdańsk 2007 – Obejrzyj album (format pdf)
Założycielem klasztoru franciszkańskiego w Wejherowie, przy którym wyrosła słynna potem Kalwaria, był nie kto inny jak ojciec Grzegorz Gdański. To on dokończył budowę klasztoru a jednocześnie zapoczątkował wznoszenie Kalwarii. Potem, kiedy sława wejherowskiego sanktuarium dotarła do wielu, oczywistym się stało, że ludzie, katolicy z największego miasta regionu, będą pielgrzymowali do zespołu kaplic rozmieszczonych na niezwykłych wzgórzach. Najpierw gdańszczanie czynili to z dawnej parafii franciszkańskiej znajdującej się w dzielnicy Chełm. Potem, kiedy franciszkanie znaleźli inne miejsce zamieszkania, tradycję tę przejęła Oliwa, niegdyś osobna miejscowość, potem dzielnica Gdańska, chlubiąca się niemal starożytną przeszłością związaną nade wszystko z obecnością zakonu cystersów. Nota bene jedna z kaplic w Wejherowie nazywa się Brama Oliwska, ponieważ służyła wyłącznie powitaniu i pożegnaniu pielgrzymek z Gdańska przybywających i tam powracających.
Nie może w tym spisie zabraknąć ojca wszystkiego –Jakuba Wejhera. Ten świetny szlachcic I Rzeczpospolitej i Pomorza, wojewoda malborski, założyciel miasta i fundator samej Kalwarii, zmarł, nie gdzie indziej, jak w stolicy tej ziemi, w Gdańsku, przy Długich Ogrodach. Było to dokładnie 350 lat temu. Pogrzeb miał miejsce w kościele św. Mikołaja, tym samym, gdzie dzisiaj przechodzą aktorzy wystawiający gdańskie Misterium Męki Pańskiej. Wszystko bowiem, w porządku rzeczy stworzenia, trwania i zbawienia, ma swój czas i swoją Drogę.
Misterium Męki Jezusa Chrystusa na ulicach Gdańska to jednak nie tylko powiązanie wspólnych dziejów z Wejherowem. To nie tylko ta dawna historia. Tragiczny dla miasta wiek XX dopisał nową kartę, chyba tę najważniejszą. Najpierw jedni mieszkańcy wystąpili przeciw drugim mieszkańcom tego samego miasta. Bo inaczej mówili, bo byli w mniejszości, bo, choć modlono się zazwyczaj do tego samego Boga, ten Bóg nie był nasz, ale ich. Miasto zapłonęło a potem obróciło się w perzynę. Ci, którzy byli niechciani wrócili triumfalnie, choć w oparciu o obce bagnety. Większość stała się mniejszością, mniejszość większością. Miasto powstało z gruzów. Bardzo podobne do tego dawnego, ale czy takie same? Obce bagnety zaprowadziły nowy porządek i choć otoczenie było podobne do tego starego, to wszystko było inne. Inna prawda, inna sprawiedliwość, inne życie człowieka. Nowa większość, choć dominowała, choć chciała tego miasta i jego tradycji, niewiele mogła zrobić przeciw czołgom i karabinom. Znów polała się krew. Obcy, choć o swojskich nazwiskach strzelali do większości. Miasto zyskało swoją współczesną Golgotę, najprawdziwszą, z ludzką krwią, z ofiarami. Dziesięć kolejnych lat trzeba było czekać, aż większość poczuje swoją siłę, poczuje co znaczny działać wspólnie, by odnieść moralne zwycięstwo nad obcymi o swojsko brzmiących nazwiskach. To jeszcze nie był triumf. Obcy – swojscy próbowali utrzymać swą władzę, choć powtórzmy, nadal byli w mniejszości i to kurczącej się mniejszości. Znów były czołgi, znów strzały, krew i ofiary. Obcy przetrwali jeszcze kilka lat, ale finał był coraz bliższy. Miasto odwiedził biały pielgrzym. Była radość, uniesienie i kolejne poczucie siły: jak nas jest wielu, jak to dobrze widzieć się w większości. Po roku od wizyty pielgrzyma miasto stanęło. Najpierw raz, potem drugi, wreszcie nikt nie mógł już zatrzymać biegnących wartko wydarzeń. Stało się – większość zwyciężyła, bez czołgów, bez karabinów, bez ofiar. I dlatego właśnie historia męki i zmartwychwstania proroka sprzed prawie 2000 lat jest tutaj tak ważna. Bo w tym mieście był również sąd, były upadki i ofiary. Na koniec jednak przyszło zmartwychwstanie.
Wszystko ma swój czas i każdy ma swoją drogę.